środa, 31 lipca 2013

Wścieklizny i zastrzyków na tężca ciąg dalszy. A także różne inne życiowe „peszki, peszunie”

Za prosto było by gdyby o razu wszystko się wyjaśniło! Zastrzyk na tężca dostałam,  ręka mi spuchła jak balon. Bolała tak, że budziłam się w nocy i nie mogłam spać na tym ręku. Czekają mnie jeszcze dwa zastrzyki, za miesiąc i za pół roku. Ale oczywiście z moim szczęściem to było jeszcze za mało. Będąc w Iławie dostałam skierowanie do Poradni Chorób Zakaźnych. Zatem w poniedziałek, po powrocie z Mazur, zamiast pójść na spacer lub do kina pojechaliśmy z Tomkiem najpierw do lekarza internisty, który od razu wysłał mnie na Wolską do szpitala zakaźnego.
                                                              fot. Vorstius/CC/Flickr.com
Wieczór spędziliśmy zatem jeżdżąc od lekarza do lekarza. Co ciekawe dowiedziałam się, że jeżeli chcemy wiedzieć czy pies był wściekły, należy go obserwować. Jeżeli zdechnie w ciągu 2 tygodni od ugryzienia, to znaczy, że był chory i muszę się zaszczepić na wściekliznę. No więc po lekarzu, czekała nas jeszcze wycieczka do lasu, w odwiedziny do psa Pana bezdomnego. Pies żyje!J Jest więc wielka radość, że ja też będę żyć i świadomość, że nie będę musiała przyjmować serii bolesnych zastrzyków.

Wiele w moim życiu było takich sytuacji, które autentycznie ocierały się o filmy Alfreda Josepha Hitchcocka. W tej historii sprzed kilku dni poszłam pomóc bezdomnej osobie, a zostałam pogryziona przez jej psa.

Dawno, dawno temu zbierałam kasę na Wielką Orkiestrę Świąteczne Pomocy. Podszedł do mnie jakiś facet i zaproponował, że weźmie ode mnie puszkę i pozbiera kasę wśród swoich znajomych z pobliskich sklepów. Oczywiście ani puszki ani człowieka już więcej nie zobaczyłam.

Kupiłam trzy sztuki „towaru”, którym handluje od jednego i tego samego człowieka. Nie dostałam ani towaru, ani zwrotu kasy. Sprawa jest na Policji.

Zaczęłam rodzić o 5 rano. Po drodze dostałam oxytocynę na przyspieszenie akcji porodowej, trzy razy kąpałam się w wannie, skakałam na piłce, miałam miedzy nogami pół szpitala, przybili mi pęcherz płodowy, dostałam znieczulenie zewnątrz oponowe, a po 15 godzinach zrobili mi cesarkę!

Dwa tygodnie po porodzie poszłam na zdjęcie szwów. Przez ten czas strasznie mnie ciągnęły i nie mogłam się wyprostować. Pielęgniarka, która zdejmowała mi szwy odcisnęła sobie nożyczkami cały palec i powiedziała mi, że pracuje w tym szpitalu 10 lat i nie pamięta, żeby kogoś tak ścisło zszyli! No więc mnie na pewno zapamięta!

Opalałam się u babci pod kwarcówką. Nie założyłam okularków ochronnych. Noc spędziłam w szpitalu, niewidoma, prowadzona przez rodziców. Na szczęście skończyło się „tylko” na poparzeniu siatkówki.

Bolały mnie mięśnie w całym ciele. Chodziłam od lekarza do lekarza. Jeden z lekarzy postawił diagnozę: borelioza. Zamiast w podróż poślubną wylądowałam, dwa tygodnie po ślubie, na IX oddziale zakaźnym na Wolskiej. Poleżałam tam sobie miesiąc czasu. Nawet świeczki tam dmuchałam. A mięśnie bolą mnie do dziś.
 
fot. kaibara87/CC/Flickr.com

późniliśmy się z byłym chłopakiem na ostatnią powrotną kolejkę z wulkanu Etna. Nie zostało nam nic innego jak zejście pieszo. Na szczęście skończyło się tylko na wielkim krwiaku na udzie.

Zwiedzając pieszo bezkresy Sycylii zaatakował mnie pies (mam jakiegoś pecha do tych czworonogów) i dziabnął mnie w łokieć. Na szczęście jad (ślina) byłego leczyła, więc uniknęłam lekarzy.

Nurkując w basenie w Turcji, zatkały mi się uszy, więc musiałam skorzystać z tureckiej służby zdrowia. Odradzam każdemu!

Trzy tygodnie po porodzie dostałam ataku kolki wątrobowej. Leżąc na płytkach w łazience, z głową na kolanach mamy, dzwoniliśmy po pogotowie. Niestety okazało się, że karmiąc piersią nie mogę dostać niczego przeciwbólowego. Więc wijąc się jak piskorz, czekałam aż przestanie boleć. Za wizytę karetki z Lux Medu zapłaciłam 430 zł.

Strzelając kiedyś z pistoletu gazowego nabitego gazem pieprzowym, pech chciał, że zawiał wiatr i dostałam po oczach. Dość długo zajęło mi dochodzenie do siebie. Jeszcze następnego dnia miałam podrażnione spojówki.

Nie ma to jak być urodzonym w czepku i pod szczęśliwą gwiazdą.  U mnie w domu wiadomo, że jak za długo coś się nie dzieje to zaraz coś wymyślę. Zapewniam wszystkim rozrywkę! Moi rodzice znają wszystkie szpitale w Warszawie i nie tylko. Teściowa często się mnie pyta „czy ściągam na siebie całe zło tego świata”. Tego nie wiem, ale na pewno nikt się ze mną nie nudzi.   

fot. hankinsphoto.com/CC/Flickr.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz